Wybrałem się z Volvery nad plażę. Taka wolna przechadzka. Na plaży były dwie wadery. Jedna żółta z mieczem u boku oraz... nie widziałem tej drugiej , ponieważ żółta ją zastawiała. Nie mówiliśmy z Volvery nic. Po prostu oglądaliśmy naszą watahę. W końcu zauważyłem , że Volvery była albo zaskoczona , albo przerażona...
-Volvery...? So się stało...?-Wyszeptałem.
-Po...Popatrz w prawo.-Powiedziała , zamykając ciężko oczy. Zauważyłem jak łza spływa jej po pysku. Odwróciłem głową w prawo i...
-,,Moon''.-Pomyślałem. Zaraz jednak rozwiałem te myśli. Odwróciłem się do Volvery.
-Kiedy Moon zaginęła miała kilka miesięcy. Nie może być taka duża!-Warknąłem.
-Alex , Moon byłaby teraz nastolatką...-Wyszeptała Volvery. To było zbyt wiarygodne. Volvery miała rację.
Wstałem i ruszyłem w ich stronę. Nagle żółta wadera zrobiła gwałtowny ruch. Podłożyła mi miecz pod gardło.
-Taravia , przestań!-Warknęła ,,Moon''. Miała taki sam , anielski głos...
-Moon...?-Wyszeptałem , odpychając miecz.
-Tata!-Wykrzyknęła , po czym zaczęła mnie tulić.
Volvery? Moon? Taravia? Ktoś inny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz