Bawiłem się w trawie goniąc koniki polne i motyle. Miały takie kolorowe
skrzydełka. Brakowało mi, że w wataszy nie ma wiele szczeniąt i muszę
bawić się sam. Goniłem teraz ślicznego żółtego motylka ujadając
radośnie. Czasem potykałem się o własne łapy, momentami nieświadomie
używałem mocy i znajdowałem się przed owadem. Kiedy straciłem z oczu
żółte skrzydła stworzonka zacząłem gonić wiewiórkę. Niestety weszła na
drzewo znajdujące się nad urwiskiem... Próbowałem wspiąć się za nią, ale
spod łapy osunęła mi się ziemia i sturlałem się do czyjeś jamy obijając
sobie wszystko.-Ał...-jęknąłem płaczliwie i podniosłem się do pozycji
siedzącej. Otrzepałem futerko z kurzu i rozejrzałem się. Ta jaskinia
wyglądała jakby należała do kogoś ważnego, pachniała również znanym
zapachem. Poczułem senność i ułożyłem się na cudzym legowisku... Zanim
zasnąłem zobaczyłem wilka w wejściu i od razu przypomniałem sobie w
czyjej jaskini spałem... Rodziny alfa.
Alfy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz